Brzydota jest kategorią estetyczną, której nie sposób nie przedstawić w opozycji do piękna. Jak wiadomo, kanony atrakcyjności zmieniały się wraz z biegiem czasu. Tak oto barokowa miłość i podziw wobec obfitości kobiecego ciała zostały zastąpione współczesną ikoną piękna – szczupłością, czasem nawet tą ekstremalną. Brzydota i piękno są zjawiskami, które działają na nasze zmysły, dostarczają nam wrażeń estetycznych. Szpetność nie wpływa na nas kojąco, nie jest czymś, co mamy ochotę oglądać. Działa odstręczająco i powoduje, że się krzywimy, zamykamy oczy, uciekamy. Jednakże, gdyby nie ona, piękno nie miałoby racji bytu. Od wieków formułowano definicje cudownej atrakcyjności, zaś brzydota była określana po prostu jako jej przeciwieństwo, nie poświęcano temu zjawisku zbyt wiele uwagi. Te dwie kategorie estetyczne są od siebie niesamowicie zależne, ponieważ funkcjonują na zasadzie kontrastu. Tak więc, brzydota nie ma nas jedynie straszyć, ale także pokazać piękno. Należy wziąć również pod uwagę fakt, że zarówno szpetność, jak i atrakcyjność są pojęciami względnymi. Jedni odkryją piękno w błękicie nieba, zaś drudzy spróbują zastanowić się nad urokiem i powabnością śmietnika, czy też odnaleźć paletę barw w szarości PRL-owskiego blokowiska. Jak łatwo się domyśleć, wymaga to ogromnej wrażliwości na…brzydotę. Skoro kanony piękna są zawsze wyznaczone, bez względu na epokę, nieatrakcyjne będzie więc to, co nie mieści się w wyznaczonych ramach. W przyrodzie występują zjawiska przepiękne, piękne, trochę piękne, ładne, mniej ładne oraz nieładne. Ekstremalną formą ‘nieładnego’ jest brzydkie lub odstręczające. Brzydota musi więc wybijać się dzięki pięknu wewnętrznemu. Wyjątkowość szkaradności jest niefortunnie spychana do odmętów świadomości i przez to niedostrzegalna. Przyjęło się, że smród nie może być piękny, że zgniłe kwiaty źle wpływają na odbiór obrazu i wreszcie – że zdeformowane ciało jest powszechnie brzydkie, zaś kochane tylko przez jednostki. Przyjęło się, po prostu. W rzeczywistości jednak, to właśnie brzydota tworzy nasz świat. Prawdopodobnie dlatego tak bardzo chcemy od niej uciec, a piękno jest dla nas pachnącą i cudownie wyglądającą ostoją. Jak się okazało w XX wieku, ze szpetności również można stworzyć przedmiot swoistego kultu. Mowa tu o turpizmie, którego zadaniem jest oswojenie przeciętnych ludzi z kwestią przemijania i rozkładu ludzkich zwłok. Iście dekadencki, a jego twórcy nie są zwykłymi „przerażaczami” mas, ponieważ mają nietypową misję. Kierunek ten poszedł w stronę kreowania dzieł prowokujących, dziś nierzadko kojarzących się z kiczem, stojących na pograniczu absurdu.