EPICKIE ZAKOŃCZENIE PRZYGODY

Najszybsza i najwścieklejsza ekipa powróciła. Wraz z Dominic’iem Toretto, Brianem O’Conerem i spółką ponownie przenosimy się do świata szybkich samochodów, adrenaliny i ostrej jazdy bez hamulców. Zapnij pasy i gaz do dechy!

 

Przenieśmy się na chwilę do 2001 roku. Na ekrany kin wychodzi pierwsza część serii Szybcy i wściekli. Film o dość niskim budżecie, z mało znanymi aktorami. Nikt nie spodziewał się, że produkcja zdobędzie taką popularność, dorobi się sześci sequeli i miano jednego z najbardziej dochodowych filmów. Rzesza fanów powiększała się z każdą częścią, a film od schematycznego kina akcji powoli zaczął ewoluować na epicką opowieść rodem z science-fiction.

W poprzedniej części bohaterowie pokonali gang Owena Shawa. Teraz grzechy z Londynu powróciły – zemsty pragnie starszy brat Shawa, Deckard (w tej roli Jason Statham). Jest niebezpieczny, zdeterminowany i ponad wszystko pragnie śmierci Toretto i jego przyjaciół. Rozpoczyna się zabawa w kotka i myszkę – choć bohaterowie robią wszystko by przechytrzyć Shawa ten wciąż depcze im po piętach. Wyścig z czasem umilają najszybsze i najwytrzymalsze samochody jakie świat widział. Bohaterowie są niezniszczalni i naginają prawa fizyki do granic możliwości. Nie straszne im skakanie ze spadochronem (w samochodzie!) ani przemieszczanie się pomiędzy drapaczami chmur (również w samochodzie!). Całą akcję uzupełniają obrazki z słonecznych plaż Abu Zabi, ulic Los Angeles i gór Kaukazu.

Akcja filmu trzyma w napięciu już od pierwszej minuty i nie odpuszcza ani na chwilę. Sceny pełne walki, popisów kaskaderskich i wyścigów uzupełnione są dawką zabawnych dialogów i ciętych ripost. I choć wiele z nich ociera się o absurd i kicz to nie sposób oderwać wzrok od ekranu, widz jest wprost wciśnięty w fotel. Jak żadna inna, 7 część Szybkich i Wściekłych jest nośnikiem wartości i ma jasny przekaz – „Najważniejsza jest rodzina”. Toretto i spółka są w stanie dla ratowania swoich bliskich poświęcić wszystko i ani przez chwilę nie wahają się podjąć ryzyka. Atutami filmu są także dynamiczny montaż i genialnie dobrana muzyka.

Na dodatkowe wyróżnienie zasługuje samo zakończenie filmu. Jest to swoisty hołd oddany zmarłemu tragicznie Paulowi Walkerowi, odtwórcy roli Briana O’Conera. Wzruszający i nostalgiczny jest prawdziwym świadectwem idei, która przyświeca przez całą produkcję – rodzina jest najważniejsza. Film niesie ze sobą wiele emocji – trzyma w napięciu, rozbawia i wzrusza. I choć mocno naciągany i przerysowany jest według mnie obowiązkową pozycją do obejrzenia.

 

Dodaj komentarz