Dni stają się coraz krótsze, deszcz pada coraz częściej, liście drzew powoli żółknął. Wychodząc na dwór odruchowo chwytasz sandały, dopiero spojrzenie przez okno powstrzymuje cię przed ich założeniem. Ostatecznie wkładasz na siebie grubszą kurtkę, a z czeluści szafy wyciągasz paskudne buty na jesień z poprzedniego sezonu… No tak, znowu przegapiłeś wyprzedaże i będziesz musiał na gwałt szukać nowego jesiennego obuwia. Ale pogoda taka deszczowa, dni takie krótkie, że aż nie chce się ich marnować na eskapadę do sklepu… Może przeżyjesz bez tych nowych butów. Może w ogóle jakoś przeżyjesz tę jesień, choć sam nie wiesz jak.
Wbrew obiegowej opinii – jesień bardziej zaskakuje przeciętnego człowieka niż zima kierowców. Liczne wakacyjne wyjazdy z łatwością zaburzają nasze odczuwanie upływu czasu. I tak lipiec będzie wydawał się krótszy od lutego, a z sierpnia zapamiętamy ostatni tydzień, kiedy okazało się, że zostało nam siedem dni wakacji i siedem tomów Sapkowskiego do przeczytania. Jeżeli jesteś studentem to masz jeszcze wrzesień, który początkowo wydaje się najcudowniejszym darem losu (bo możesz patrzeć na dzieci wędrujące do szkoły), do czasu, kiedy nie przyjdzie ci spędzać wakacji na polu namiotowym, w strugach deszczu albo co gorsze – w pracy. Tak czy inaczej jesień zaskoczy każdego, ale nie każdy wyjdzie z tego cało. Zwykle przecież zaczyna się niewinne. Znajomi na Facebooku masowo wrzucają zdjęcia herbaty i książki z podpisami typu „Uwielbiam te chwile: herbata, książka i ja”, później pojawiają się relacje z jesiennych spacerów, ze szczególnym uwzględnieniem zdobyczy w postaci kasztanów, żołędzi albo zżółkłych liści. Na koniec kilka osób zmienia status na „chory” z dopiskiem „Byle do wiosny”. Ty w tym czasie po raz trzeci chorujesz na zapalenie zatok, a herbata jest twoim nieodłącznym rekwizytem. Prędzej czytałbyś „Nad Niemnem” niż zbierał kasztany. Czas spędzony w internecie wzrasta z czterech godzin do dziesięciu, coraz częściej wpisujesz w Google: „nie chce mi się żyć”, „moje życie nie ma sensu”, „psychotest na depresję”… Wreszcie znajdujesz w sobie resztki sił życiowych, przypominasz sobie, że przecież polska jesień najpiękniejsza i… postanawiasz wziąć się w garść. Inaczej podchodzisz to tematu, w wyszukiwarkę wpisujesz hasło: „jak przetrwać jesień”. No i działa.
Jak powszechnie wiadomo jesienna depresja jest typową dolegliwością tej pory roku, zaraz po przeziębieniu. Brak słońca oraz zwiększone opady deszczu skutecznie pozbawiają nas chęci do wstania z łóżka. Niezbędne jest zatem zapamiętanie kilku porad, które mogą pomóc nam przetrwać jesień.
pierwsze: bądź realistą! Jesień to nie jest najgorsze, co cię jeszcze spotka. Przed tobą jeszcze długa zima.
Po drugie: dbaj o siebie! Do każdej herbaty włóż plasterek cytryny, na jesienne spacery owiń się szalikiem (może lepiej wyjdziesz na zdjęciu) – nie daj się przeziębieniu, które jesienią zbiera najobfitsze plony. Jeżeli odczuwasz ciągle zmęczenie i brak energii to najpewniej znak, że zbyt długo siedzisz przed komputerem w pozycji aborygena, a pokój ostatni raz wietrzyłeś po sylwestrze. No i wysypiaj się! Jeżeli przepisowe osiem godzin jest dla ciebie nie do przyjęcia to może chociaż sześć, hm?
Po trzecie: nie pogrążaj się w bezczynności! Jesień to nie jest czas, kiedy życie polega tylko na tępym zakłuwaniu do następnej kartkówki albo chodzeniu do pracy w nieświadomości. Nie przerywaj biegania tylko dlatego, że temperatura spadła o kilka stopni – ruch na świeżym powietrzu doskonale wpływa na lepsze samopoczucie, nie rezygnuj ze spotkania ze znajomymi tylko dlatego, że będziesz „wracał po ciemku”. No chyba, że mieszkasz na dzielnicy typu Bronx…
Po czwarte: umilaj sobie czas na wszystkie możliwe sposoby! Może twoi znajomi od dawna o tym wiedzieli i dlatego tak bardzo lubią połączenie herbaty i książki przy akompaniamencie huczącego wiatru za oknem. Ty dorzuć do tego jeszcze własnoręcznie pieczone rogaliki z konfiturami z tegorocznych zbiorów. Bez wątpienia mają działanie antydepresyjne. Dni są krótsze, ale to nie oznacza, że musisz zamulać przed komputerem albo iść spać o 19. Czy piekłeś kiedyś ziemniaki w jesiennym ognisku? No właśnie.
Po piąte: nie zapominaj o odpowiednim outficie. Jesień to ten moment, kiedy możesz założyć na siebie więcej warstw – swetry, sweterki, kamizelki (to jedyny czas, kiedy możesz nosić kamizelki i nie marznąć!), katany, marynarki, szale, szaliki, apaszki i chusty – tworząc tym samym cudowny efekt cebulki. Jeszcze nie musisz martwić się, że zamarzniesz, czekając na autobus, kiedy nie założysz puchowej kurtki wielkości pierzyny babci.
Po szóste: idź wreszcie do sklepu i zainwestuj w porządne i stylowe buty na jesień, które sprawią, że będziesz chciał wychodzić z domu dziesięć razy dziennie.
Podsumowując – przeżycie jesieni nie wymaga od ciebie nadludzkiego wysiłku. Wystarczy tylko, że wprowadzisz życie kilka prostych zasad, które pozwolą ci uniknąć ogarniającego spleenu. Nie zaniedbuj siebie tylko, dlatego że możesz schować się pod warstwą swetrów i szalików. No i pamiętaj, że jesień nie trwa wiecznie, a za kilka miesięcy znowu przyjdzie lato.