Kiedy zbliża się czas wakacji często wraz ze znajomymi wracam do dyskusji na temat tego, które miejsce ma do zaoferowania lepszą formę wypoczynku i spędzenia wolnego czasu – góry czy morze. Zdania zawsze są podzielone, zwolenników plaży i morskich fal jest mniej więcej tylu, co wycieczek po górskich szlakach turystycznych. Oczywiście zawsze jedni próbują przekonać drugich i zebrać jak najwięcej argumentów za tym, że ich opcja jest jedyną słuszną, z czego często wynikają ciekawe historie.
Odkąd pamiętam, zawsze byłam zwolenniczką gór. Nie to, żebym nie lubiła morza, ma ono swój urok, jednak w ostatecznym rozrachunku nigdy nie dorównywał on temu, co mają do zaoferowania góry. Co ciekawe muszę przyznać, że morze lubię szczególnie wiosną i wczesną jesienią, kiedy sezon wakacyjny już się kończy lub ma się dopiero zaczać. Wtedy jest zdecydowanie mniej ludzi, łatwiej jest się wyciszyć, zrelaksować, no i ten jod… A, nie brakuje również bursztynu, który uwielbiam, przede wszystkim jesienią. Wprawdzie nie ma wtedy warunków do opalania się czy kąpieli, ale nie będę udawać – nie za to cenię morze.
Wracając jednak do gór – co takiego w nich jest, że zawsze staję za nimi murem? Przede wszystkim góry to wypoczynek aktywny. Morze i plaża zawsze kojarzyły mi się z leniwym wylegiwaniem się na plaży, kąpielami w morzu, opalaniem się, ewentualnie ze spacerami… Zdaję sobie sprawę, że istnieje cały szereg sportów wodnych, jednak nie wszystkie można uprawiać nad Bałtykiem. Co innego góry – dostarczają cały szereg możliwości aktywnego wypoczynku – wspinaczka, marsze, długie wędrówki, zwiedzanie jaskiń, a zimą cały szereg sportów górskich… To jest coś co szczególnie do mnie przemawia. Poza tym odpoczynek nad morzem wydaje mi się dość monotonny, mało zróżnicowany w porównaniu do tego, co można robić w górach.
Kolejny argument przemawiający za górami to przyroda – bardziej zróżnicowana i kolorowa niż ta nadmorska, szczególnie dla miłośników zieleni (do których należę).
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o kuchni regionalnej – wprost przepadam za kuchnią góralską. Jest pyszna, sycąca, trochę tuczy, ale kalorie łatwo da się wyzerować codzienną aktywnością. Jeśli natomiast pogoda wyjątkowo nie dopisuje, czas można spędzić w tradycyjnych chatach góralskich, które mają fantastyczny klimat.
Myślę, że to najważniejsze plusy przemawiające na korzyść gór. Zwolennikom opalania powiem tylko, że paradoksalnie w górach można opalić się dużo szybciej niż nad morzem – wiem, bo sama to sprawdziłam. W moim ulubionym pensonacie Karczmisko kwaterylądek zdrój