Cały świat oszalał na punkcie wesołych, żółtych stworków. Maluchy i starsi tłumnie przybywają do kin by obejrzeć najnowsze przygody ulubionych Minionków. Czy wielki szał jest uzasadniony?
Minionki mogliśmy poznać w 2010 roku przy okazji premiery kreskówki „Jak ukraść Księżyc?”. Wtedy były one jedynie pomocnikami głównego bohatera – Gru i pomagały mu w realizacji niecnego planu, który polegał na zdobyciu Księżyca. Minionki pokochał cały świat i w 2013 roku fani doczekali się kontynuacji, która bardziej skupiała się na ulubionych bohaterach. Gru, już dobry bohater, wcielił się w rolę agenta i próbował rozwikłać zagadkę dziwnych zniknięć swoich przyjaciół. Minionki zostały bowiem za pomocą dziwnej substancji zamienione w fioletowe, potworne stwory, stworzone do destrukcji i niecnych celów. Dwa pierwsze filmy z serii stały się ogromnym sukcesem i zdobyły serca nie tylko dzieci. Nic dziwnego, że producenci poszli za ciosem i stworzyli kolejny film, w którym Minionki miały odegrać główną i kluczową rolę.
„Minionki”, najnowszy film Universal Pictures to przegląd przez historię Minionków, od samego ich pojawienia się na świecie. Małe stworki od zawsze szukały swojego złego pana, by służyć mu bezgranicznie i najlepiej jak potrafiły. Utrzymanie właściciela przy życiu okazywało się niekiedy trudnym zadaniem i po wielu próbach Minionki zostały same, bez właściciela. Początkowa euforia zmieniła się w stagnację. Bohaterowie nie wiedzieli co ze sobą zrobić, byli przygnębieni i markotni. Trójka z nich – Bob, Kevin i Stuart wyruszyli więc na poszukiwanie nowego pana. I tak znaleźli się w Stanach Zjednoczonych. Na konwecie zła udało im się dostać pracę u największego złoczyńca na świecie – Scarlett O’Haracz, która kazała im zdobyć koronę królowej Anglii. Jak na Minionki przystało, z chęcią podjęły się tego zadania, a ich niezdarność i seria zabawnych, niefortunnych zdarzeń doprowadziła do całkiem innego finału.
To, co różni „Minionki” od pozostałych części serii to kreacja bohaterów. Nadal wszystko kręci się wokół złoczyńców jednakże Scarlett O’Haracz jest w przeciwieństwie do Gru złą do szpiku kości. Nic nie wpływa na zmianę jej zachowania i do ostatnich minut filmu dąży do postawionego przed sobą celu jakim jest zdobycie korony. Umiejscowienie akcji w brutalnym świecie zła i przestępstw powoduje, że wiele rodziców zarzuca, iż nie jest to produkcja odpowiednia dla dzieci. Trzeba jednak pamiętać, iż „Minionki” to bajka pełna czarnego humoru i sarkazmu. Wiele żartów i podtekstów to ukłon w stronę starszej publiczności, która niekiedy śmieje się głośniej i wynosi z filmu więcej niż młodsi widzowie.
Choć „Minionki” stały się kinowym hitem to można odnieść wrażenie, że co za dużo to niezdrowo. Oglądając bajkę można dostrzec zmęczenie producentów materiałem i brak pomysłu na ciekawsze rozwinięcie akcji. Duża ilość scen zostaje ujawniona w zwiastunach i film nie zaskakuje ani nie bawi tak, jak można by się tego spodziewać. Fani z pewnością mogą czuć się zawiedzeni po obejrzeniu kreskówki, od której z pewnością oczekiwało się więcej niż pokazano na ekranie. Niemniej jednak „Minionki” to ciekawa propozycja dla wszystkich wielbicieli bajek.